"Dzwonię"

Dzwonię i dzwonię, ciągle zajęte,
to audio tele jakieś zaklęte,
pytanie proste: ile mam lat,
i tylko dwa dziesięć za minutę plus vat.

Ciągle próbuję wykręcić numer,
i wytłumaczyć tego nie umiem
kto dzwoni, wiedząc, ile mam lat,
wujek z Olsztyna, szwagier czy brat?

Wreszcie jest sygnał! Ale co jest?
W słuchawce inny jakiś jest test,
gdy powiem, ile jest w tubce kleju,
to znajdę miejsce w teleturnieju!

Lecz zanim odpowiem, a już to wiem,
automat mnie pyta, czego ja chcę,
i znęca się nade mną jak nad więźniem kat,
a tu leci, dwa dziesięć za minutę i vat.

I wygrać mogę okrągłą sumę,
choć żona mówi, że nic nie umiem,
więc wreszcie odpowiadam, ile jest kleju
i czekam, czy będę w teleturnieju.

Bingo! Trafiony! Precz smutków cienie!
W skrzynce nareszcie jest zawiadomienie!
Chociaż dzwoniło tysiące frajerów,
to ja mam wezwanie do Milionerów.

Teraz odkuję się za wsze czasy,
koniec kłopotów i braku kasy,
ja na ekranie, co powie żona,
myśli się kłębią, głowa szalona.

Kupuję bilet, idę na peron,
kołnierzyk razi bieluchną bielą,
wsiadam i szukam swego przedziału,
pociąg tymczasem rusza pomału.

W myślach utrwalam posiadłą wiedzę,
widzę wyniki , moje na przedzie,
powtarzam królów i żon imiona,
wiem, ile jest pytań.... do miliona.

Wreszcie fanfary, światła, oklaski,
wychodzę, siadam, patrzą się laski,
prowadzwiedzę,cego uśmiech nie kłamie,
dalszy ciąg będzie, lecz po reklamie.

W reklamie dziecko chodzi uśmiechnięte,
w śpiochach mu zwisa ciężka pielucha,
lecz ono się nie martwi, to firmowa pielucha,
co pełna jest moczu, a pupa jest sucha.

Wreszcie pierwsze pytanie,
za sto - na rozgrzewkę,
"Kto kazał zerwać jabłko,
kto namówił Ewkę".

Są cztery podpowiedzi na moim ekranie,
choć na pozór to bardzo łatwe jest pytanie,
więc jak trochę pomyślę, to nic się nie stanie,
a jeszcze mam trzy koła niewykorzystane.

Więc się nie zastanawiam, bo mam dużo kół
i proszę o te pierwsze, czyli pół na pół,
z kandydatów czterech los wskazał na węża
i na podejrzanego Adama - jej męża.

I tu trochę nerwowym zacząłem ja być,
bo do każdego z nich szła podejrzeń nić,
więc myślę sobie - publika podpowie,
lecz zawiodłem się srodze -było po połowie.

Takiego jednego znałem jeszcze z naszego wesela,
więc bez namysłu proszę: telefon do przyjaciela,
okazało się wtedy, że Ewa nie miała męża
i jednoznacznie wskazał winnego, czyli węża.

Drugie pytanie było już bez kół:
"Czy ophisaurus to słoń, jaszczurka czy wół.
Więc bez namysłu wybrałem słonie....
...i teraz siedzę i znowu dzwonię.