"Na ryby"

Aby uszanować wczasowiczów modę,
Wziąłem swoją wędkę, poszedłem nad wodę.
Pomost był tam niewielki, ale miał barierki.
Przychodzę, patrzę, słońce skrzy się w wodzie,
Amatorów na rybkę - naród przy narodzie.
Jedni długimi machają kijami,
Drudzy rzucają swymi spinningami.
Dzieci tych pierwszych prostują robaczki,
Dziatwa tych drugich puszcza sobie kaczki.
Wszyscy plują do wody, ci młodsi sikają,
Starsi w koło kipy rozrzucają,
Kibice fachowo wszystko komentują,
A żony? Nic, tylko się plażują.
Spinningowcy ze znawstwem narzekają na krzaki,
Spławikowcy zmieniają ciasto na robaki.
O k....! Widziałeś! Ale była sztuka,
Podaj nowego robaka, już mnie nie oszuka.
Zobacz! Franca jedna! Robala mi zżarła...
Z podniecenia serce podchodzi do gardła.

Po południu pomost szybko opustoszał,
bo w telewizji nadawali Klosa.
A wieczorem przy grillu wiele było gdybań,
ręce pokazywały jaka to miała być ryba,
piwko się lało, siedzieli do rana,
patelnia...  czekała przygotowana.