Aby uszanować wczasowiczów modę, Wziąłem swoją wędkę, poszedłem nad wodę. Pomost był tam niewielki, ale miał barierki. Przychodzę, patrzę, słońce skrzy się w wodzie, Amatorów na rybkę - naród przy narodzie. Jedni długimi machają kijami, Drudzy rzucają swymi spinningami. Dzieci tych pierwszych prostują robaczki, Dziatwa tych drugich puszcza sobie kaczki. Wszyscy plują do wody, ci młodsi sikają, Starsi w koło kipy rozrzucają, Kibice fachowo wszystko komentują, A żony? Nic, tylko się plażują. Spinningowcy ze znawstwem narzekają na krzaki, Spławikowcy zmieniają ciasto na robaki. O k....! Widziałeś! Ale była sztuka, Podaj nowego robaka, już mnie nie oszuka. Zobacz! Franca jedna! Robala mi zżarła... Z podniecenia serce podchodzi do gardła. Po południu pomost szybko opustoszał, bo w telewizji nadawali Klosa. A wieczorem przy grillu wiele było gdybań, ręce pokazywały jaka to miała być ryba, piwko się lało, siedzieli do rana, patelnia... czekała przygotowana. |