Co? Niby ja? Że lubię wypić? Przecież nie piję co dnia. A co? Że w tym towarzystwie nikt nie wypija do dna? Jak już nalali w kieliszek, to znaczy, że nie kutwy. Żono, nie patrz tak na mnie, wzrok Twój znam - taki butny! Wiesz, że kiedy wrócimy spokojnie wejdę pod dywan, wysłucham Twojego kazania i zaraz grzecznie pozmywam. Ciężkie jest życie chłopa, i któż zrozumie ból jego, któż wie, że po jednym głębszym odzywa się jego ego? Myśl jego staje się jasną, odwagi mu przybiera, a żonę, choć kulturalna, zaczyna brać cholera. No, już idziemy mężu! Pożegnaj się z gospodynią! A tu pod stołem cię kopie i cicho mówi: ty świnio. Ale na drugi dzień rano gdy łeb masz jak beczka, któż ci poda rosołek... tylko kochana żoneczka. |