Tytuł "Synków dwóch "
           (nie budrysów)


-I-

Stary Drabczyk, dwóch synów -
-swych ukochanych synów,
raz przyzywa do siebie i rzecze:
ja marzyłem za młodu,
aby zaznać Zachodu, gdy
was jeszcze nie było na świecie.

Jedź zatem starszy synu
choćby i do Londynu, zaś
brat młodszy za tobą wyruszy,
trochę popracujecie,
coś sobie przywieziecie,
a tęsknotę się jakoś zagłuszy.

Mija jesień i zima,
synów nie ma i nie ma, ojciec
siedzi na przyzbie i czeka,
listonosza wygląda,
do kieliszka zagląda, no i
robi się cieniem człowieka.

-II-

Pośród śnieżnej zamieci
młodszy syn do dom leci,
a za sobą znacznego coś chowa.
Czy to z Anglii mój synu
wieziesz beczułkę gin-u?
Nie mój ojcze, to Daria z Łęgowa.

Pośród śnieżnej zamieci
starszy syn do dom leci,
a za sobą znacznego coś chowa,
czy to dla mnie mój synu
prezent wieziesz z Londynu?
Nie mój ojcze, to Cinzia synowa.

Stary Drabczyk, dwóch synów -
-swych ukochanych synów, znów
przyzywa do siebie i rzecze:
W dwutysięczny ten rok,
widzšc wasz wspólny krok,
ja naprawdę podwójnie się cieszę.